sobota, 14 lutego 2015

Matematycznie z zaskoczenia


Matematyka to szatański twór przez, który Kasper był zmuszony cierpieć niemiłosiernie. Uczęszczał on do bardzo prestiżowego liceum dla ludzi zamożnych, przez co jego słabość była tu bardzo tępiona. Młodzieniec był prawdziwą perełką muzyczną, dlatego dyrektorka oczarowana jego głosem podjęła wszelkich starań by zmienić jego mniemanie o tym ścisłym przedmiocie z piekła rodem. Wybitni naukowcy, zagraniczni nauczyciele, a nawet światowej sławy korepetytorzy byli bezsilni przy nastawieniu Kaspra. Ostatnie resztki nadziei, grono pedagogiczne, pokładało w tajemniczym panu S., który zadeklarował iż wystarczą mu dwa tygodnie ferii zimowych, by przygotować ucznia do matury z matematyki na poziomie rozszerzonym. Trudno było nie przyjąć tak intrygującej oferty, a kilkanaście dni spędzonych samemu z obcym człowiekiem, nieszczególnie przejmowały Kaspra. Idąc przez korytarz wypełniony wielkimi oknami, światło odbijało się na bursztynowych oczach młodzieńca, przykrytych jasno-brązowymi włosami. Sektor klas artystycznych wyglądał niezmiernie pięknie o tej porze dnia, kiedy to promienie słońca padały na herbaciane ściany przyozdobione wszelakimi obrazami i zdjęciami uczniów. Drzwi od sali plastycznej były jak zawsze otwarte, a w powietrzu unosił się lekki zapach farb i rozpuszczalników. Kasper niepewnie zajrzał do środka. W centrum sali stał przystojny niebieskooki blondyn, którego twarz i koszula były ubrudzone farbą.


- Znów się spóźniłeś Kasprze.- powiedział miłym spokojnym tonem.
- My... się znamy?- zdziwił się licealista.
- Nieważne, a teraz siadaj debilu i ciesz się, że to mi przypadło wymalować ten twój zakuty łeb wiedzą!- odrzekł, tym razem głośno i oschle.
- Ty...- Kasper był gotów ,w mało subtelny sposób, wyrazić swoje uczucia do nowego korepetytora, jednak powstrzymał się wiedząc, że to jego ostatnia szansa na zrozumienie matematyki. Mimo to jego dłoń, a raczej jej środkowy palec, nie pohamował się kiedy blondyn na moment odwrócił swój wzrok. Młodzieniec miał szczęście, że dając upust swoim emocjom, jego tutor zdawał się nad czymś poważnie zastanawiać i nie ukazywał szczególnego zainteresowania jego osobą. Po chwili korepetytor chwycił stertę notatek i wepchnął Kasprowi w ramiona.
- Do jutra masz to wszystko przeczytać i wykuć na blachę.- oznajmił stanowczym głosem.- ZROZUMIANO!?
- Ta...- w tej chwili szatyn rzeczywiście coś zrozumiał, coś czego nie chciał zapomnieć i bał się pamiętać. Wspomnienie z przed ośmiu lat, o którym nikt, oprócz dwóch wyjątków, nie wiedział. Był to on i...- Ty...
- Nie pamiętam byśmy przeszli na "ty" - odrzekł sarkastycznie.
- Ja też nie pamiętam byś kiedykolwiek zwrócił się do mnie per "pan", kiedy perfidnie mnie podrywałeś w dzieciństwie.- burknął młodzieniec.
- Widzę, że jednak wysiliłeś trochę swój móżdżek i raczyłeś mnie sobie przypomnieć.
- Któżby mógł zapomnieć tak natrętnego pedofila?
- Pedofila!? Między nami są zaledwie  3 lata różnicy!- oburzył się blondyn.
- Daruj sobie ten twój matematyczny żargon! Nie będzie mnie uczył matmy jakiś stary pedalski staruch!
- Stary... staruch? Kto cię polskiego uczył? Po za tym, że niby JA zachowywałem się nieprzyzwoicie? A niby kto uczepił się mnie jak rzep psiego ogona i truł dupę całymi dniami?
- Na pewno nie ja! Ze starości masz jakieś urojenia! - naburmuszył się Kasper.
- Czyli to nie ty jęczałeś mi pod nosem, żebym został twoim księciem z bajki?
- Nie księciem tylko rycerzem! Znaczy... Miałem wtedy 10 lat, mogłem tak powiedzieć każdemu!
- Ale nie każdy poszedłby za tobą do tego durnego lasu i wyłowiłby cię z tej rzeki! Co Ci strzeliło do głowy by skakać po lodzie?!
- Ty... śledziłeś mnie? Nie dość, że pedofil i pedał to jeszcze prześladowca. Jesteś zdrowo popierdolonym człowiekiem!- po tych słowach miarka się przebrała. Korepetytor w mało delikatny sposób chwycił Kaspra za kołnierz i przyciągnął do siebie. Jego wzrok sparaliżowałby nawet bazyliszka, a grobowa mina budziła dreszcze na całym ciele młodzieńca.
- STUL PYSK!!!- syknął blondyn-Ruszył byś tym swoim tępym łbem i okazał trochę pieprzonego szacunku! Czy ci się to kuźwa podoba, czy nie jestem twoim korepetytorem, a zasrane pieniądze mamuśki nie zdadzą za ciebie matury! Więc rusz ty te swoje bogate dupsko i jaśnie panie przeczytaj chociaż raz te cholerne notatki!- kiedy skończył puścił szatyna i bezsłownie zniknął mu z oczu. Kasper jeszcze chwilę stał zapatrzony w kolorowe płótna. Znów został sam, a wokół panowała cisza bo nawet ptaki umilkły widząc żałosną sylwetkę człowieka w pustym pokoju. 
***
Następny dzień był chłodny, a jak przystało na typową polską zimę, także i deszczowy. Wygnieciony szkolny mundurek i rozczochrane włosy Kaspra były doszczętnie przesiąknięte wodą, jednakże młodzieńca zdawało się to nie przejmować. Szatyn niespiesznie pokonywał kolejne alejki, ulice i ścieżki, a kiedy dotarł do budynku szkoły, wyglądał dosłownie jak zmokły szczur. Korepetytor nie mógł uwierzyć własnym oczom, a tym bardziej wydusić z siebie jakiegokolwiek słowa. Po chwili jednak ogarnął swoje myśli i jeszcze raz spojrzał na stojącego przed nim wymoczka.
-  Dziecko czy ciebie matka z parasola korzystać nie nauczyła?- zapytał ironicznie Seweryn, bo tak miał na imię tutor młodzieńca.
- Z cukru nie jestem, nie rozpuszczę się.- wymamrotał młodzieniec.
- Boże czemuś ty takie głupie stworzenie mi zesłał? Ech… do samochodu.- westchnął z politowaniem w głosie.
Jadąc, w samochodzie panowała grobowa cisza. Korepetytor z uwagą obserwował jezdnie choć nie ukrywając, chodzące w tle wycieraczki nie dawały mu spokoju. Pierwszy przełamał się Kasper, który mało dyskretnie zwrócił uwagę blondynowi.
- Długo jeszcze będziesz mnie woził pod prąd na jednokierunkowej?
Mężczyzna oderwał wzrok od betonowej nawierzchni drogi i zaczął się bacznie rozglądać wokoło. Rzeczywiście wśród strumieni deszczu omyłkowo skręcił w złą uliczkę. Na całe szczęście drogi o tej porze dnia zawierały znikome ilości pojazdów w ruchu, dzięki czemu Seweryn mógł szybko nawrócić oszczędzając sobie przy tym niepotrzebnych świadków(np. policji). Wreszcie samochód mógł stanąć na zadaszonym podjeździe do garażu, a jego kierowca jak i pasażer, rozprostować kości. Budynek w którym mieściło się mieszkanie korepetytora był dość specyficzny. Wielki blok o starym zielonym tynku z wieloma śladami sztuki ulicznych artystów, którzy za narzędzie pracy upodobali sobie wielokolorowe spreje, miał czerwone, żółte i niebieskie dachówki naprzemiennie pokrywające górną nawierzchnie budowli. Cała odmienność budynku polegała jednak na tym, iż mieścił się on na obrzeżach miasta, otoczony lasami i małymi domkami letniskowymi. Do mieszkania Seweryna szło się wśród starych, betonowych ścian, po metalowych, mało stabilnych schodach. Gdy jednak dotarło się do celu przed oczyma stawał obraz jakoby nie z tej bajki. Mieszkanie blondyna było świeżo wyremontowane, a wchodząc Kasper mógł poczuć ciepło i lekki zapach lawendy. Seweryn wygrzebał z dna szafy nowe, świeżo uprane ręczniki, po czym wepchnął je w ręce młodzieńca, otwierając przy tym drzwi łazienki.
- Weź gorący prysznic i porządnie się wysusz, a ja upiorę twój mundurek.- nakazał korepetytor.
Lekko zmieszany szatyn niepewnie wszedł w skazane miejsce. Po lewej znajdowała się mała toaletka z okrągłym lustrem i śnieżnobiałą umywalką. Po lewej zaś półka z naszykowanymi ubraniami zastępczymi oraz trochę dalej duży rogowy prysznic. Całość była pokryta lśniącą kafelką w ciepłych odcieniach z paradoksalnymi rysunkami piramid i wielbłądów. Biorąc prysznic młodzieniec czuł się nieswojo, jednak gdy ubrał naszykowane mu ubrania rumieńce mimowolnie pojawiły mu się na policzkach. Za duży rozmiar i zapach blondyna powodowały bliżej nieokreślone zdenerwowanie. Rozległo się pukanie w drzwi.
- Kasper... wszystko w porządku.- zapytał zaniepokojony właściciel mieszkania.
-T- tak... -odpowiedział niepewnie, po czym wyszedł, unikając przy tym kontaktu wzrokowego.
Lekko zdezorientowany korepetytor wskazał mu miejsce przy stole w pokoiku gościnnym. Młodzieniec szybko zajął miejsce na wprost sterty kolejnych notatek i zadań. Na szczęście zarwał noc i przeczytał poprzednie, gdyż nie był osobą odwlekającą obowiązki. Jak się okazało, Seweryn nie bez powodu był tak pewny siebie, jego notatki zasługiwały na nagrodę pod względem prostoty przekazu matematycznych działów. Blondyn przysiadł obok swego ucznia, po czym zaczął tłumaczyć i rozwiązywać z nim zadania, a w tle słychać było krople deszczu stukające o szyby okien.
Po kilku godzinach Kasper był wykończony ale szczęśliwy, bo pierwszy raz realnie pomyślał, że zdoła zdać maturę z matematyki. Próbując wstać poczuł jak coś go gwałtownie ciągnie w tył.  Silne ramiona Seweryna objęły go w pasie i przygwoździły do niego.
- C-co Ty robisz!?- spytał zdenerwowany szatyn, jednak nim usłyszał odpowiedź, jego usta zostały zamknięte pocałunkiem. Zadowolony korepetytor, oblizał swe wargi, po czym wypuścił a objęcia przestraszonego króliczka. Podparł głowę ramieniem i pociągnął za ucho ucznia.
-Jak jeszcze raz mnie zdenerwujesz to spenetruje i niższe partie twojego ciała, zro-zu-mia-no? - powiedział z szyderczym uśmiechem na twarzy, napawając się czerwonymi licami szatyna. To co dla niego było karą, dla Seweryna było zasłużonym prezentem na walentynki.
____________________________________________________________________

Opowiadanie może mieć kontynuacje, niestety z braku czasu obecnie trafia jako one-shot do zakładki inne. W przyszłości pojawią się ilustracje mojego autorstwa :)

3 komentarze:

  1. Hahahaha jak po sobie jadą xd
    Zapraszam też do siebie: http://arrow-olicity.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nienawiść i miłość to prawie to samo XD
      Wow muszę Cię w końcu dodać do polecanych!

      Usuń