niedziela, 13 września 2015

"Opiekun od i bez serca"- rozdział 2

Z perspektywy Ksawerego.
Szum z niedalekiej stacji kolejowej za oknem brutalnie wybudził mnie ze snu. Delikatnie uchyliłem powieki, mrużąc je przy zetknięciu z rażącym światłem.  W uszach wciąż dudnił mi stukot przejeżdżającego pociągu, a przed oczami mgliły mi się czarne plamy. Cmoknąłem z niesmakiem podnosząc swe obolały plecy do pół-siadu, po czym przetarłem zaspane ślepia. Rozejrzałem się wokoło z pewnym sentymentem i krztyną frustracji. To był mój ostatni poranek w niewielkiej, zadbanej kawalerce mojego, już byłego, choć wątpię, by którykolwiek z nas traktował ten związek na poważnie, a nawet śmiem twierdzić, że między nami nigdy żaden związek nie zaistniał. Dwa miesiące to dość śmieszny okres, ani to znajomość, ani to przyjaźń, o zauroczeniu, czy jakimkolwiek uczuciu nawet nie wspomnę. Nazwałbym to raczej przywiązaniem do rutyny, jak nowe firanki, które zwykłeś widywać w sypialni, a pewnego dnia ktoś je zdjął. Z jednej strony okno zostało puste, wręcz gołe i zwyczajne, jednak tuż zanim wszystko się wyklarowało.